Krytyka kapitalizmu w świetle nauki o dobrostanie w ramach granic planetarnych

Wzrost bez granic

Wprowadzenie: Kapitalizm jako system ekobójczy

Artykuł Post-growth: the science of wellbeing within planetary boundaries (pol. Post-wzrost: nauka dobrobytu w ograniczeniach planety) opublikowany w styczniowym numerze magazynu medycznego The Lancet stanowi naukowe potwierdzenie tez, które od lat głosi ruch socjalistyczny: kapitalizm, oparty na nieustannym wzroście PKB i wyzysku przyrody, prowadzi ludzkość ku katastrofie ekologicznej i społecznej. Osoby autorskie dowodzą, że dalsze trwanie w paradygmacie „zielonego wzrostu” jest iluzją, a jedyną drogą do przetrwania jest radykalna transformacja systemowa. O niewystarczalności liberalnych wizji zielonej transformacji klimatycznej pisałyśmy między innymi w artykule Spóźniona adaptacja z marca 2024 roku.

Kapitalizm nie tylko dewastuje planetę, ale także reprodukuje nierówności, kolonialne relacje i alienację pracy – wszystkie te sprzeczności domagają się rozwiązania w formie socjalistycznej demokracji zarówno w sferze politycznej, ekonomicznej i wszędzie tam, gdzie trudno je od siebie odróżnić. Nie wyjdziemy z kapitalistycznego wielonurtowego kryzysu dzięki samej lepszej alokacji zasobów budżetowych i lepszemu zarządzaniu, jak chciałaby większa część europejskiej lewicy. Konsensus naukowy wyrażany choćby w raportach IPCC, ale także w artykule, o którym piszemy nie pozostawia wątpliwości — naukowe diagnozy muszą iść w parze z rewolucyjną praktyką klasy pracującej. 

Sprzeczności kapitalizmu a granice wzrostu

Artykuł precyzyjnie wskazuje, że bezwzględna logika akumulacji kapitału stoi w sprzeczności z fizycznymi możliwościami Ziemi. Modele ekonomiczne dowodzą, że próby „odłączenia” PKB od zużycia zasobów (decoupling) są w skali globalnej niemożliwe. To potwierdza marksistowską tezę o wewnętrznej sprzeczności kapitalizmu: system, który uzależnia przetrwanie społeczeństw od niekończącej się ekspansji, musi w końcu zderzyć się z ograniczeniami biosfery. Autorzy słusznie podkreślają, że nawet najbardziej „postępowe” kraje Globalnej Północy (np. Szwecja czy Dania) przekraczają swoje „sprawiedliwe” limity emisji CO₂, przerzucając koszty ekologiczne na peryferie. Daleko systemowi nordyckiemu w tym do sprawiedliwości społecznej, którą z takim zapałem przypisuje im bardziej umiarkowana od Berniego Sandersa do Partii Razem.

Tu również widać granice, o które rozbija się horyzont polityczny nawet najbardziej progresywnych partii politycznych w Polsce i w Europie. Nasza deklaracja ideowa diagnozuje: „Kapitalizm doprowadził do podziału świata na wrogie bloki imperialistyczne i międzynarodową hierarchię krajów opartą na ucisku”. Neokolonialny wyzysk surowców, tania siła robocza Globalnego Południa i militaryzacja handlu (np. poprzez NATO) to nieodłączne elementy systemu, który – jak piszą autorzy artykułu – przenosi (offshoring) środowiskowe koszta, utrwalając globalne nierówności. Również ta kapitalistyczna sprzeczność nie da się przezwyciężyć przez wzorowanie się na Skandynawii.

Złudzenia „zielonego wzrostu” i pułapka technokratycznych reform

Choć artykuł słusznie odrzuca mit „zielonego wzrostu”, warto podkreślić, że nawet niektóre z proponowanych rozwiązań (jak podatki węglowe czy uniwersalne usługi publiczne) pozostają w ramach kapitalistycznej logiki, jeśli nie towarzyszy im zniesienie prywatnej własności środków produkcji. Autorzy przyznają, że modele „post-growth” zakładają wzrost długu publicznego i ciągłą zależność od mechanizmów rynkowych. Czytałyśmy Kaleckiego, interesujemy się Nowoczesną Teorią Monetarną, ale narzędzia nowoczesnej ekonomii nie dadzą się stosować tam, gdzie państwo pozostaje „komitetem zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej„. Jak przypominamy w naszej deklaracji ideowej: Aparat państwowy nie jest po naszej stronie – zapewnia funkcjonowanie kapitalizmu i chroni własność prywatną. Jeśli narzędzia nowoczesnej ekonomii i postwzrostowy powszechny dobrobyt mają być możliwe, muszą im towarzyszyć głębokie polityczne zmiany. Bez wywalczenia demokracji, czyli realnej władzy pracującej większości, pozostaną mrzonką.

Przykładem iluzoryczności reform jest propozycja pracowniczych gwarancji zatrudnienia czy skrócenia czasu pracy. W kapitalizmie takie posunięcia – choć słuszne – będą sabotowane przez klasę posiadaczy dążącą do maksymalizacji zysków. Jak zauważają autorzy, redukcja godzin pracy może prowadzić do wzrostu wydajności, co kapitaliści wykorzystają do dalszej akumulacji, a nie poprawy warunków życia. Bez kontroli pracowniczej nad produkcją nawet najbardziej postępowe polityki staną się narzędziem kolejnej fali wyzysku, jak widać to choćby w polityce klimatycznej Unii Europejskiej.  

Post-wzrost a walka klasowa: Demokracja ekonomiczna czy technokratyczna utopia?

Kluczowym wnioskiem płynącym z artykułu jest to, że osiągnięcie dobrostanu w ramach granic planetarnych wymaga radykalnej redystrybucji bogactwa i władzy. Osoby autorskie wskazują na konieczność podatków od majątku, uniwersalnych podstawowych usług publicznych czy maksymalnych dochodów. Jednak w kapitalizmie takie rozwiązania są jak „przyssawka na pękniętej tamie” – tymczasowe, podatne na neoliberalne zwijanie. Nawet o wiele bardziej powierzchowne prospołeczne polityki w rodzaju tych, które w Polsce wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość, choć wystarczyły do wzbudzenia (czego?) trudnego do zrozumienia części antyliberalnej lewicy, są bardzo powierzchownymi zdobyczami, za to stanowią świetną pożywkę dla kolejnej fali polityki „deregulacji”, której zresztą przyklaskują obie strony polskiego politycznego duopolu.

Znów, nasza deklaracja ideowa odpowiada na ten problem jednoznacznie: Walka o demokrację w nowoczesnym społeczeństwie kapitalistycznym oznacza zarazem walkę o socjalizm!. Prawdziwa transformacja wymaga przejęcia środków produkcji przez klasę pracującą i zastąpienia rynkowej anarchii planową gospodarką, kierowaną demokratycznie przez większość. Tylko w ten sposób można zrealizować postulaty naukowców: zmniejszyć produkcję zbędnych dóbr (np. zbrojenia, szybka moda, etc.), rozwinąć usługi publiczne i zapewnić sprawiedliwy podział zasobów.  

Globalne Południe i imperializm: Kto zapłaci za „zieloną transformację”?

„Jaka jest wartość pieniężna cywilizacji ludzkiej?” Próba odpowiedzi na to pytanie dowodzi, że jesteś moralnym i praktycznym idiotą. (Kim Stanley Robinson, „Ministerstwo dla przyszłości”)

Artykuł Post-growth: the science of wellbeing within planetary boundaries zwraca uwagę na fundamentalny problem: obecny poziom konsumpcji Globalnej Północy jest niemożliwy do uniwersalizacji. Autorzy przyznają, że kraje takie jak Kostaryka osiągają dobre wskaźniki społeczne przy znacznie niższym śladzie ekologicznym, ale jednocześnie podkreślają, że żaden kraj nie mieści się w „sprawiedliwym” budżecie planetarnym. To dowód na to, że kapitalizm – poprzez neokolonialny wyzysk – zmusza Globalne Południe do wyboru między ubóstwem a ekobójstwem.  

Wróćmy raz jeszcze do naszego głównego dokumentu programowego: W poszukiwaniu surowców do eksploatacji zostały ujarzmione całe kontynenty”. Zielona transformacja w stylu UE (oparta na wydobyciu litu i kobaltu w krajach Afryki takich jak Kongo) reprodukuje te same mechanizmy przemocy. Prawdziwa solidarność wymaga uspołecznienia korporacji, umorzenia długów Globalnego Południa i transferu technologii bez patentowych zastrzeżeń. Bez tego post-wzrost stanie się kolejnym narzędziem neokolonializmu.  

Demokracja pracownicza vs. oligarchia kapitału

Osoby autorskie artykułu słusznie podkreślają, że obecne instytucje (np. MFW, WTO) są niewystarczające do zarządzania transformacją. To w zasadzie eufemizm, bo w dużej mierze pod płaszczykiem „globalnego porządku opartego na regułach” instytucje te są właśnie narzędziami tłamszącymi demokratyczne aspiracje ludzkości w imię interesów oligarchicznych elit. Artykuł wskazuje jednak niestety głównie na technokratyczne rozwiązania: nowe wskaźniki rozwoju, modele makroekonomiczne, międzynarodowe „kluby klimatyczne”. To za mało! „Prawdziwa demokracja to nie tylko równość wobec prawa, ale realny wpływ na życie gospodarcze”. Bez tego wszelkie narzędzia nowoczesnych nauk społecznych będą w najlepszym razie akademickimi bibelotami, a w najgorszym narzędziami neokolonialnego wyzysku. 

W socjalizmie decyzje o tym, co, jak i dla kogo produkować, będą podejmowane demokratycznie i zgodnie z realnymi potrzebami. To jedyna droga, by uniknąć pułapek „zielonego autorytaryzmu” czy korporacyjnego greenwashingu. Przykłady historyczne (np. ekologiczne inicjatywy w Kerali czy Kubie) pokazują, że większa kontrola pracownicza nad produkcją pozwala łączyć dobrostan społeczny z ochroną środowiska.

Podsumowanie: Rewolucja czy barbarzyństwo?

Artykuł Post-growth: the science of wellbeing within planetary boundaries dostarcza naukowych argumentów za tym, że kapitalizm jest nie do pogodzenia z przetrwaniem ludzkości. Jednak bez rewolucyjnego podmiotu – zorganizowanej klasy pracującej – nawet najlepsze modele pozostaną akademicką ciekawostką.  

Deklaracja Akcji Socjalistycznej wzywa do zjednoczenia wszystkich opozycyjnych wobec systemu kapitalistycznego ugrupowań pracowniczych w organizację zdolną do prowadzenia skutecznej, niezależnej, masowej polityki!. Walka o post-wzrost to walka o socjalizm: o zniesienie własności prywatnej, demokrację ekonomiczną i międzynarodową solidarność. Nauka mówi nam, że czas się kończy. Klasa pracująca musi przejąć ster i wyzwolić siebie i wraz z tym całą ludzkość, zanim kapitalistyczne barbarzyństwo pochłonie naszą planetę i cały nasz gatunek.