20 lat PO-PiSu i kolejny maraton wyborczy w plecy. Co robić?

Za nami maraton wyborczy, który niewiele zmienił, ale może z perspektywy czasu będzie widziany jako moment przełomu w polskiej polityce. Sztafeta PO-PiS trwa od dwóch dekad. Od pięciu lat (bo wcześniej nas po prostu nie było) alarmujemy, że spór dwóch postsolidarnościowych partii, wyrosłych z rdzenia AWS-UW wraz z ich przystawkami od Samoobrony i LPR po Nową Lewicę, Trzecią Drogę i niezatapialny PSL, nie rozwiąże naszych problemów.

Reakcje polityków obozu rządowego na porażkę w wyborach prezydenckich nie pozostawiają złudzeń. Liberałowie nawet jeśli słyszeli słowa Karola Liebknechta „uczyć się wszystkiego, niczego nie zapominać”, postępują odwrotnie – nie uczą się zupełnie niczego, a wszystko zapominają.

Nie wolno nam się oszukiwać: intelektualna droga polskich elit zmieniających się przy korycie przypomina ruch fusów spływających do zlewu – bez wyraźnego celu, bez refleksji. 

W ostatnich kampaniach obie strony tej PO-PiS-owej sztafety licytowały się w rasizmie i pogardzie dla troski o bliźniego. Jeśli chodzi o stosunek do pracującej większości, fajnoliberalna strona sceny politycznej otwarcie gardzi ludźmi pracy, odwołując się do fantazji – że oto każdy z nas wkrótce zostanie przedsiębiorcą, lub że skoro bogatym jest dobrze, to „skapuje” coś także reszcie. PiS i Konfederacja z kolei też reprezentują interesy zamożnych, lecz skutecznie wykorzystują słuszną niechęć mas do pogardy fajnoliberałów oraz podsycają niesłuszne uprzedzenia wobec różnych „innych” (mniejszości, uchodźców, obcokrajowców).

Liberalna wyobraźnia przestała wierzyć w postęp – dziś potrafi tylko straszyć. Lewica, od lat, nadal nie wierzy we własne siły i często celuje jedynie w bycie mniejszym koalicjantem z którąś z prawicowych „potęg”, lecz wszędzie zaczyna się budzić nowa świadomość polityczna. Nasze stowarzyszenie stara się dokładać tu swoją cegiełkę. Krok po kroku uczymy się wspólnej komunikacji, działania, krytycznego myślenia i skutecznego oporu wobec dominującego porządku. Budujemy potencjał dla zjednoczenia wszystkich opozycyjnych wobec systemu ugrupowań pracowniczych w organizację zdolną do prowadzenia skutecznej, niezależnej, masowej polityki – partię demokracji i socjalizmu. Jeśli władza nie widzi w nas partnerów, może w końcu dostrzeże w nas przeciwników! 

Zakończenie maratonu wyborczego to świetna okazja, aby raz jeszcze zwrócić uwagę na fikcyjny charakter polskiej demokracji oraz podkreślić konieczność wywalczenia demokracji prawdziwej, władzy pracującej większości działającej w interesie pracującej większości. Nawet jeśli umiarkowany, sukces wyborczy lewicy antyrządowej, demokratycznej i postępowej może okazać się przełomowym dla wszystkich, którzy mają dość bezproduktywnego sporu PO–PiS. Jak pisał Tadeusz Kowalik, transformacja z lat dziewięćdziesiątych złamała kręgosłup klasie pracującej. Dziś ten kręgosłup na nowo się zrasta – wspólnie formułujemy cele, organizujemy działania i kształtujemy myślenie oporu.

Oczywiście, w niektórych organizacjach wciąż pojawiają się pokusy rezygnacji z realnej polityki na rzecz teatralnych gestów, a czasami też wykluczanie niektórych mniejszości lub grup zawodowych z naszej wspólnej walki. W efekcie, zamiast tworzyć jedną wspólnotę gniewu i solidarności, tracimy siłę. Wiele środowisk nadal też uważa, że wystarczy pisać listy otwarte czy apelować do rządzących, których interesy są sprzeczne z naszymi, zamiast budować struktury i narzędzia presji.

Nie akceptujemy wizji świata, w której wąska elita wprowadza swoje zasady kosztem miliardów ludzi i pilnuje ich obowiązywania. Widzimy, że droga od tego co mamy, do świata o jaki walczymy jest długa i pełna przygód i przeszkód. Dlatego najpilniejszym zadaniem jest jasne określenie naszych priorytetów i strategii działania oraz zjednoczenie wszystkich lewicowych, pracowniczych organizacji w jeden wspólny ruch – partię demokracji i socjalizmu, która będzie zdolna prowadzić realną, niezależną i masową politykę. Tylko wtedy będziemy w stanie przeciwstawić się dzisiejszemu kapitalistycznemu systemowi i naprawdę przyczynić się do wyzwolenia całej ludzkości.