„Karlowi Liebnechtowi tak przysięgliśmy, z Różą Luksemburg uścisnęliśmy dłoń”

Walka klas, nie walka państw. Karolowi Liebknechtowi w rocznicę śmierci.


106 lat temu Róża Luksemburg i Karl Liebknecht zostali zamordowani przez proto-faszystowskie oddziały Freikorps, nasłane przez ówczesnego kanclerza i lidera Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, Friedricha Eberta.

W rocznicę tego tragicznego dnia polscy socjaliści dużo uwagi zwracają na rewolucyjny żywot, idee i dokonania naszej rodaczki, Róży Luksemburg, pomijając przy tym często znaczącą rolę jej towarzysza, Karla Liebknechta, nie tylko w niemieckiej rewolucji listopadowej, ale też w historii całej lewicy europejskiej.ukr

Ruch robotniczy nie był Karlowi obcy – był on synem Wilhelma Liebknechta, jednego z założycieli SPD. Pod jego przewodnictwem przemienił tę organizację z niszowego ugrupowania do partii z największą liczbą mandatów w Reichstagu. Karl kontynuował tradycję ruchu lewicowego i rozwinął rolę politycznej agitacji.

Walka Klas – Nie Walka Państw!

Gdy SPD ślepo podążała za bębnami wojennymi wysyłając proletariuszy na bratobójczą rzeź, Karl Liebknecht pozostał wierny antymilitarystycznym ideom ruchu robotniczego. Wśród międzynarodowej lewicy antywojennej zasłynął swoim hasłem:

„Główny wróg każdego człowieka znajduje się w jego własnym kraju!”

Karl Liebknecht stał zdecydowanie przeciw wszelkiemu imperializmowi – czy to ze strony Ententy, Niemiec czy krajów im sprzymierzonym. Rozpoznał absurd sytuacji parlamentu, w którym dominowało bezkrytyczne poparcie dla tej katastrofalnej wojny; wojny która uwodziła lud bajką o honorze i ojczyźnie, napełniając przy tym kieszenie klasy rządzącej. Rozpoznał również, że owa sytuacja nie ma miejsca jedynie w Rzeszy Niemieckiej, podżegacze wojenni w Austrii, Włoszech, Anglii czy Francji niczym się od siebie nie różnili. Karl nie stał po stronie żadnego z tych państw objętych rządzą wojny – stał on po stronie klasy pracowniczej wszystkich narodów, która żądała pokoju.

Zarazem, Liebknecht wskazywał na potencjał tak chwiejnej sytuacji światowej. Nie wzywał do wejścia w wir wojenny ani nie popadał w defetyzm wynikający z beznadziejnego konfliktu. Nawoływał on bowiem do rozpoznania wielkiego niebezpieczeństwa w postaci „rodzimych” podżegaczy wojennych – tych, którzy zyskują na rozlewie krwi swych rodaków. Dlatego też Liebknecht prawił zasadę: „Ucz się i nie zapominaj”, aby brać przykład z antywojennych działań proletariuszy innych państw, a zarazem nie zapominać o nędzy, łzach i morderczych kosztach, jakie niesie ze sobą konflikt imperialistyczny.

Wezwanie Liebknechta – „Ucz się i nie zapominaj” jest aktualne po dziś dzień. Gdy jesteśmy świadkami walki przeciwko imperializmowi, czy to w wydaniu Izraela, USA czy Rosji, naszym obowiązkiem jako socjalistów jest wspierać i pomagać tym, którzy stawiają opór. Nie możemy zapomnieć o przymykaniu oczu przez polski rząd na ludobójstwo w Palestynie i przymilaniu się Donalda Tuska do premiera Netanjahu. Chciwość niemieckich imperialistów zablokowała możliwość negocjacji pokojowych w 1915 roku. Od potępiających słów Liebknechta minęło ponad 100 lat, lecz dalej naszą powinnością jest dawanie wsparcia i uczenie się od tych, którzy bezprecedensowo odrzucają absurd i bezsens imperialistycznych wojen. 

Za swoją antywojenną postawę przejawiającą się w demonstracjach i sprzeciw wobec dalszemu finansowaniu wojny przez Reichstag, Liebknecht w 1916 roku został więźniem politycznym skazanym na 4 letnią odsiadkę. Nigdy nie wypełnił swojego wyroku, bowiem w 1918 rząd Rzeszy próbując uspokoić rewolucyjne nastroje w kraju, udzielił mu amnestii. Uwolnienie Liebknechta miało jednak zupełnie odwrotny od zamierzonego efekt. W Berlinie został powitany przez tłumy robotników okrzykami wiwatu. Rozpoznał historyczną wagę tego momentu – momentu w którym fundamenty starego porządku imperialnego kruszą się pod ciężarem nowego, demokratycznego świata zapoczątkowywanego przez lud pracujący. Zatem 1 listopada wezwał proletariat do walki:

„Towarzysze! Żołnierze! Marynarze! Oraz robotnicy! Podnieście bunt w pułkach i fabrykach. Rozbroicie swych oficerów, którzy dzielą idee i wsparcie z klasą panującą. Stańcie przeciw swym brygadzistom, którzy są po stronie ówczesnego porządku. Ogłoście upadek swych mistrzów i wezwijcie do solidarności. Nie zważajcie na słowa Cesarskich Socjaldemokratów. Nie dajcie się zwieźć małostkowym politykom, którzy wprowadzali was w fałsz i wydawali w ręce wroga.”

8 listopada Marynarze Marynarki Cesarskiej razem z radami robotniczymi wznieśli bunt w mieście portowym Kiel. Była to iskra, która rozpaliła płomień rewolucji na całą Rzeszę Niemiecką – płomień, który spotkał się ze wsparciem ze strony USPD i Związku Spartakusa. Dzień po rozpoczęciu rewolty, Liebknecht przemawiając do tłumu berlińczyków z okna na drugim piętrze Pałacu miejskiego ogłosił powstanie Wolnej Socjalistycznej Republiki Niemieckiej. Od tego momentu Karl Liebknecht i Róża Luksemburg stali się de facto liderami ruchu rewolucyjnego, mającego na celu transformację Niemiec z kraju pod despotycznym butem Kaisera, Hohenzollernów i imperialistów w demokratyczną republikę rad.

Z powodu fałszywie ustawionych priorytetów SPD – przez pokładanie nadziei w systemie kapitalistycznym i starym porządku – kanclerz nowo powstałej Republiki Weimarskiej nasłał antydemokratyczne oddziały Freikorps, aby pozbyć się wszelkich rewolucjonistów w Berlinie, zwłaszcza po rozpoczęciu Powstania Spartakusa. Berlińskie gmachy były ozdobione czerwonymi „listami gończymi” o treści „Bijcie ich przywódców na śmierć! Zabijcie Liebknechta!”, a gazeta partyjna SPD opisywała Liebknechta jako „chorego psychicznie” w celu dyskredytowania go. Ostatecznie Karl Liebknecht podzielił los Róży Luksemburg i 15 stycznia został stracony bez sprawiedliwego procesu.

Cześć ich pamięci!