Erozja standardów humanitarnych w Polsce – Od drutu żyletkowego do min przeciwpiechotnych

Pamiętacie jak o zbrodniach Straży Granicznej i policji na pograniczu polsko-białoruskim mówiono „kryzys humanitarny”? Lewica ostrzegała, że wywózki doprowadzą do erozji standardów ludzkiego traktowania ludzi w Polsce i przez Polskę. W ostatnich dniach Senat przegłosował „zawieszenie” prawa do azylu, a po nieco ponad trzech latach od początku kryzysu wielu przywykło do wstrząsających opisów sytuacji, w rodzaju tego napisanego przez naszą towarzyszkę, która pomaga osobom w drodze na pograniczu:

„Ostatnim razem, kiedy byłam na interwencji, wzywaliśmy karetkę. Młody chłopak z Erytrei nie był nawet w stanie podać nam ręki w geście powitania – obie ociekały krwią z głębokich cięć po drucie żyletkowym. Gdy odsłonił łydki, widok był jeszcze gorszy. Nawet nie zastanawiałyśmy się, czy próbować to opatrzyć. Wszystkie rany wymagały szycia. Docieranie do osób poranionych przez drut kolczasty w lesie to codzienność. Dzieje się to notorycznie, bo – jak sami cudzoziemcy zeznają – to, co czeka ich w ojczyźnie lub nawet po białoruskiej stronie ogrodzenia, jest znacznie gorsze niż kilka głębokich ran. Możliwe, że w przyszłości będzie trzeba wzywać pogotowie do poważniejszych ran”.

We wtorek 18 marca w oświadczeniu Ministrów Obrony Estonii, Łotwy, Litwy i Polski czytamy, że jednogłośnie forsują oni wypowiedzenie Konwencji Ottawskiej, która zakazuje używania min przeciwpiechotnych. Ministrowie argumentują, że działania te mają na celu demonstrowanie gotowości do ochrony i obrony terytoriów oraz „wolności”. Nie jest jednak jasne, czyje bezpieczeństwo i wolność są w rzeczywistości brane pod uwagę. Jeżeli Polska wycofa się z Konwencji Ottawskiej, nie będzie przeszkód, aby częścią Tarczy Wschód były miny przeciwpiechotne. Mieszkańcy rejonów, które mogłyby zostać zaminowane, z pewnością mieliby wówczas inne poczucie bezpieczeństwa niż to, które starają się im narzucić władze. Koszt takiej „ochrony” – zarówno dla ludzi, jak i dla regionu – wydaje się oczywisty. Ucierpią zwierzęta, uchodźcy oraz wszyscy, którzy i tak będą zmuszeni przemieszczać się po tych terenach.

Niezwykle absurdalne jest zarzekanie o pozostaniu zobowiązanym względem międzynarodowego prawa humanitarnego, kiedy samemu przedstawia się propozycję działania, które realnie może doprowadzić do cierpienia wielu. Czy rzeczywiście można mówić o ochronie, gdy narzędzia tej „obrony” stanowią śmiertelne zagrożenie dla niewinnych? Wprowadzenie min przeciwpiechotnych nie tylko pogłębi tragedię osób szukających schronienia, ale również pozostawi długotrwałe skutki dla lokalnych społeczności i przyrody. Historia wielokrotnie pokazała, że broń tego rodzaju nie wybiera swoich ofiar – rani i zabija niezależnie od narodowości, wieku czy intencji. Decyzja o wypowiedzeniu Konwencji Ottawskiej to nie tylko kwestia polityczna. To także moralny wybór, którego konsekwencje dotkną najsłabszych.