Poznaliśmy już wyniki wyborów prezydenckich z ponad 99% komisji. W drugiej turze do wyboru będziemy mieli kandydata konserwatywnej prawicy oraz kandydata PiS. Niezależnie od tego, który z nich wygra już za 3 lata POPiS będzie obchodził osiemnastkę. Różnica jest taka, że polskie społeczeństwo nie ma czego świętować.
Spór dwóch postsolidarnościowych partii wywodzących się z rdzenia AWS-UW (z przystawkami) wyjaławia polską politykę i niszczy debatę publiczną. Spore napięcie na linii PiS-PO nie przeszkadza politykom obu partii w zmianie barw klubowych – Radosław Sikorski, Michał Kamiński, Joanna Kluzik-Rostkowska, Jarosław Gowin, Jacek Żalek… można długo wymieniać transfery z PiS do PO lub w drugą stronę.
Lista przewin jest bardzo długa (i z całą pewnością niewyczerpana): tragiczny stan polskiej budżetówki (zwłaszcza sfeminizowanych zawodów takich jak nauczycielki czy pielęgniarki), wysługiwanie się bankom i deweloperom, wiernopoddańcza postawa wobec Stanów Zjednoczonych, upadek NFZ, skandal reprywatyzacyjny w Warszawie, klasizm, zawłaszczenie mediów publicznych, wykorzystywanie kryzysów do uderzenia w świat pracy, tłamszenie związków zawodowych, promowanie zbrodniarzy w stylu „Ognia” czy „Burego”, lekceważenie ustaleń naukowych dotyczących kryzysu klimatycznego, czy hodowanie faszyzmu. W ostatnich latach dochodziło także do szczucia na strajkujących pracowników, uchodźców czy osoby LGBT+.
Jeżeli chcemy odrzucić rządzący Polską układ, musimy sobie jasno powiedzieć – poza wrzuceniem głosu do urny raz na kilka lat demokracja w naszym kraju praktycznie nie istnieje. W miejscach pracy, w szkołach i na uczelniach nie ma demokracji. Od małego uczą nas jak być posłusznym pionkiem w grze, na której zasady nie mamy wpływu.
Coraz szybsze obracanie się w błędnym kole POPiS nie przyniesie prawdziwej zmiany – a ta staje się koniecznością w dobie kolejnych kryzysów serwowanych nam przez współczesny kapitalizm.