Sześćdziesiąt pięć lat temu „na pożytek młodemu pokoleniu” ogłoszono program Szkoła tysiąclecia. Dziś podkreśla się propagandowy wymiar programu, ale jego koncepcja i wdrożenie odpowiadały na realne potrzeby społeczne i wyrażały priorytety państwa.
Niedobór szkół był palącym problemem od zakończenia wojny. W kolejnych latach wraz z odbudową postępowała urbanizacja, a w wiek szkolny weszło pokolenie powojennego wyżu demograficznego. W latach 1948-1959 każdego roku rodziło się ponad 700 tysięcy dzieci. W 1961 roku na jedną salę lekcyjną przypadało 74 uczniów. Potrzeby były ogromne.
Program szkół, potocznie nazywanych „tysiąclatkami” powiązano z uroczystościami 1000-lecia państwa. Tadeusz Goras, jeden z budowniczych „tysiąclatek” mówił: „Miałem świadomość, że robimy coś wielkiego. Polska była bardzo zniszczona. Dzieciaki uczyły się w naprawdę fatalnych warunkach. A my mogliśmy to zmienić. Byłem z tego dumny”.
Do końca 1965 roku w 432 miastach i 673 wsiach powstało 1105 szkół. Kolejne 164 ukończono w 1966 roku. W ramach akcji szkolnictwu przekazano też 6349 mieszkań dla nauczycieli i nauczycielek.
Ograniczone zasoby państwa wymusiły innowacje. Po raz pierwszy w historii Polski zastosowano na szeroką skalę założenia architektury modernistycznej — płaskie dachy, dobre oświetlenie pomieszczeń, podłogi z tworzyw sztucznych.
Jeden z projektantów tysiąclatek Tadeusz Binek wspominał: „Wtedy najważniejsze było, by szkoły szybko powstawały. Miały być tanie i funkcjonalne”.
„Tysiąclatki” pomogły nadrobić ogromny deficyt w zakresie infrastruktury edukacyjnej. Do dziś miliony Polek i Polaków uczą się w szkołach wybudowanych w ramach tego programu. Szkoła tysiąclecia była ogromnym sukcesem modernizacyjnym i wyrazem mobilizacji społecznej dla realizacji potrzeb ludzi.
W trwającej obecnie w Polsce kampanii wyborczej nie ma wielu wątków infrastrukturalnych. W ostatnich latach w tym kontekście mówiło się niemal wyłącznie o autostradach. Poza tym, ostatnim dużym programem budowlanym był Orlik 2012, w ramach którego wybudowano boiska w przeszło tysiącu gmin.
Dlaczego? W erze neoliberalizmu, w debacie publicznej nie brakuje głosów, że państwo nie powinno się „wtrącać”, że byłoby najlepiej, gdyby pozostawiło sprawy samym sobie. Programy infrastrukturalne przez to traktowane są po macoszemu, nie wspomina się o nich, a jak już, to tylko półgębkiem.
Nie trzeba nas przekonywać, że Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej daleko było do ideałów demokracji pracowniczej, które deklarowała. Jednak tamto państwo skupiało się na spełnianiu potrzeb swoich obywateli. Jak to świadczy o dzisiejszej Polsce?
Post powstał we współpracy z Progressive International.