Demokracja – młot na wrogów pracy!

Demokracja w naszym codziennym życiu praktycznie nie istnieje. Nie ma jej w miejscu pracy, nie ma jej w szkołach, ani na uczelniach. Wrzucenie głosu do urny raz na kilka lat to jeszcze nie demokracja!

Od dziecka uczy się nas jak być posłusznym pionkiem w grze, na której zasady nie mamy wpływu. Naszą wartość uczy się nas oceniać na podstawie produktywności. Wpaja się nam poczucie winy gdy odpoczywamy.

Wpaja nam się, że ciężka praca daje szczęście, choć nie ma na to absolutnie żadnych dowodów. Oczekuje się od nas, że będziemy zaniedbywać swoje zdrowie, żeby pracować. 

A jeśli romantyzowanie harówki dla zysków szefów i właścicieli nie wystarczy, by Cię spacyfikować, zaczniesz czytać socjalistyczną literaturę i dostrzegać, że inna polityka jest możliwa, że inne społeczeństwo jest możliwe – spodziewaj się pogardy, wyzwisk i gróźb.

System wychowuje sobie policjantów — w mundurach i bez mundurów. Faszyści co rusz obiecują, że będziemy wisieć. Pseudodemokraci pokroju Nitrasa, grożą, że faszyści się nami zajmą. W komentarzach do naszych wypowiedzi obok głosów wsparcia i solidarności pełno jest przemocy.

Namiastką wolności w kapitalistycznej rzeczywistości ma być obietnica konsumpcji na zasadach ustalonych przez kapitał, bez względu na kurczące się zasoby naturalne i zaostrzający się kryzys klimatyczny.

Korporacyjne patologie są widoczne gołym okiem, pokazują je badania i analizy naukowczyń, materiały dziennikarek i doświadczenie aktywistek. Tymczasem spora część polskiej lewicy nadal wpada w popłoch na sam dźwięk słowa „antykapitalizm”.

Nawet ludzie lewicy, lubiący sobie do twitterowego bio dodawać „socjalizm” i ponarzekać na kapitalizm, rzadko ośmielają się marzyć o czymkolwiek więcej niż o powrocie do idei „państwa dobrobytu” z połowy XX wieku.

Podatki dochodowe na poziomie tych z lat 50. uchodzą dziś dla wielu za przesadę i radykalizm, a walka o cokolwiek więcej za mrzonki. Dlaczego tak trudno się przebić do debaty publicznej z ideą gwarancji zatrudnienia? To żadna utopia, to konieczność!

Gdybyśmy żyli w prawdziwej demokracji – autentycznych rządach większości, to taka prospołeczna polityka nie byłaby czymś, o co trzeba walczyć, a byłaby przyjmowana jako zdrowy rozsądek.

Sfera ekonomiczna w dzisiejszych czasach jest zbyt często traktowana jako coś oddzielonego od polityki. Ale demokracja to nie tylko równe prawa! To także równy udział w życiu społecznym i gospodarczym.

Obecny układ jest oligarchią, w której elity mogą sobie kupić głosy polityków. Dlatego politycy zawsze znajdują wymówki, by odłożyć na później zmiany, które spełniałyby potrzeby pracującej większości.

Polscy, europejscy i światowi oligarchowie są świadomi że są mniejszością i że ich interesy stoją w sprzeczności z interesami pracującej większości. Nie zgodzą się też nigdy na dobrowolne odebranie im władzy.

Dlatego, jako klasa pracująca – zdecydowana większość społeczeństwa, której interesy nie są realizowane przez obecny układ polityczno-ekonomiczny – musimy sami sobie tą demokrację zorganizować!

Nie powinniśmy traktować demokracji jako ustroju, który jest celem samym w sobie, i który jest klasowo neutralny. Zamiast tego potraktujmy ją jako narzędzie którego możemy użyć, by zakończyć rządy kapitalistów i patriarchów! Jako młot na wrogów pracy!

W dobie późnego kapitalizmu lewica desperacko potrzebuje pomysłu na siebie. Żeby poradzić sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nami historia, nie wystarczą umiarkowanie postępowe postulaty i odkładanie kwestii tego kto jest realnie u władzy na później.

Chcemy, by ludzie lewicy, tak parlamentarnej, jak i pozaparlamentarnej, znów zaczęli marzyć o świecie bez dzisiejszych ograniczeń, myśleć, co i jak z tych marzeń możemy zrealizować już dziś i planować jak wyjść z kapitalistycznego polikryzysu.

Czas, by lewica przestała się różnić się od konserwatystów tylko tym, do których „lepszych” czasów chce wrócić. By, zamiast oglądać się za siebie, na połowę XX wieku, myśleć o świecie dziś i o świecie w połowie XXI wieku.

Przed zmianami klimatu nie uratuje nas nawet 99% stawka podatku dochodowego dla najbogatszych. Marks pisał, że „Proletariusze nie mają nic do stracenia prócz swych kajdan”. My oprócz kajdan mamy do stracenia cały świat i przyszłość wszystkich pokoleń, które przyjdą po nas!