153 lata temu na ulicach Paryża doszło do jednego z najbardziej odważnych eksperymentów radykalnej demokracji w historii. Pracownicy zjednoczyli się, by walczyć pod wspólnym, czerwonym sztandarem, który zawisł na paryskim ratuszu w noc proklamowania Komuny Paryskiej
Wbrew intuicjom wielu współczesnych i teraźniejszych obserwatorów, lwią część postulatów zbuntowanego Paryskiego proletariatu stanowiły nie żądania ekonomistyczne, a żądania polityczne i radykalnie demokratyczne.
Komuna prawie wcale nie miała na celowniku instytucji własności prywatnej. Co czyniło ją rewolucyjną, to to, że radykalnie przemieniła formę państwa, ustanawiając radykalną demokrację i wznosząc klasę pracującą na pozycję politycznej supremacji.
Rewolucyjny Program Minimum-Maksimum, Donald Parkinson
W miejsce mniejszościowych rządów klas posiadających Komuna stworzyła nowe instytucje władzy zbiorowej. Zastąpiła ona istniejące struktury represyjnej pseudo-republiki Francuskiej na rzecz państwa opartego na powszechnych wyborach, prawie do odwoływania delegatów, oraz połączeniu funkcji ustawodawczych i wykonawczych. Co istotne, a bardzo często pomijane, zastąpiła ona stałą armię gwardią narodową, nadając ostateczną władzę uzbrojonej klasie pracującej.
Sam termin „komuna” budził wtedy zupełnie inne skojarzenia niż teraz i był nawiązaniem poprzednich walk o demokrację we Francji. „Komuna” we Francji to po prostu podstawowa jednostka samorządowa. Paryż był pozbawiony samorządu od czasów obalenia Jakobinów w 1793, ponieważ był postrzegany przez postępujące rządy jako siedlisko rewolucyjnych sentymentów. Ogłaszając Komunę, lud pracujący Paryża ogłosił także swoje samostanowienie i autonomię.
Nie oznacza to jednak, że rewolucjonistów nie obchodziły także inne kwestie. Wprowadzili oni płacę minimalną, dekret o równouprawnieniu kobiet, powszechne świeckie nauczanie, rozbili również władzę kościoła katolickiego a wiele spotkań politycznych odbywało się właśnie w przejętych kościołach.
Niemniej jednak Komuna była skażona kilkoma wyniszczającymi schorzeniami. Pomimo ogólnego zaangażowania kobiet w politykę Komuny, czy to przez spontanicznie utworzone kluby polityczne, czy inne oddolne inicjatywy (między innymi Union des femmes, jedną z najbardziej istotnych grup działających w rewolucyjnym Paryżu), nie miały one nadal prawa głosu.
Kobiety pozostały wykluczone z polityki wyborczej, zarówno dosłownie, jak i w jej wizerunku publicznym, czego przykładem jest oświadczenie Le Cri du peuple. Jednak większość kobiet nie starała się ani o prawo głosu, ani o formalną rolę w rządzie. Feministki socjalistyczne uważały Komunę za początek rewolucji społecznej i przewidywały nowe formy polityczne na horyzoncie. Rozumiały Komunę jako okres przejściowy do wyłaniającego się, egalitarnego społeczeństwa. Komunardki angażowały się jednak w szeroki zakres działań politycznych, które stanowiły politykę poza rządem.
The Paris Commune; A Brief History, Carolyn J. Eichner
Należy podkreślić właśnie ten przejściowy charakter komuny: rewolucjoniści nie mieli złudzeń jakoby Paryż mógłby stać się samowystarczalnym miastem-państwem, nawet jeśli byłoby to pożądane. Przeciwnie, Komuna Paryska miała stać się przyczółkiem dla nowej, socjalnej i prawdziwie demokratycznej Republiki Francuskiej. W kilku innych miastach również powstały w tym czasie komuny, chociaż żadna z nich nie zdołała się utrzymać dłużej niż kilkanaście dni. Większość ugrupowań politycznych w Komunie, poza nacjonalistycznymi Blanquistami była również internacjonalistami. Pomimo marginalnego stopnia uczestnictwa samych marksistów, wiele z komunardów należało do innych frakcji Pierwszej Międzynarodówki.
Być może bardziej egzystencjalnym problemem był relatywny brak spójnego działania ze strony Komuny. Przed wybuchem powstania nie istniała żadna powszechna organizacja jak partia pracownicza czy ogólny związek, który jednoczyłby Francuskich pracowników, a co za tym idzie gdy przyszło do budowania nowego systemu to większość decyzji była podejmowana spontanicznie i bez wystarczającej koordynacji, co ostatecznie było jednym z głównych powodów klęski tego projektu.
Po zaledwie 72 dniach rząd w Wersalu stłumił Komunę w tak zwanym „krwawym tygodniu”. Żołnierze francuscy zabili około 10-20 tys. paryżan. Ale jakie to ma przełożenie na dzisiaj? Jest to jasny dowód na to, że nawet instytucje jawiące się jako demokratyczne bardzo często stoją tak naprawdę na straży interesów posiadającej mniejszości. Pomimo tego, że kapitaliści starają się być dziś bardziej subtelni w swoim panowaniu, obecny układ, podobnie jak ta III Republika Francuska, przeciwko której walczyli komunardzi, jest oligarchią, w której elity kupują głosy polityków. Zamiast tego Komuna Paryska stanowiła autentyczną próbę ustanowienia panowania pracującej większości. Wkład doświadczeń Komuny Paryskiej pozostaje nieoceniony dla ruchu pracowniczego, służąc jako inspiracja dla kolejnych pokoleń walczących o wyzwolenie. Niech żyje Komuna! Niech żyje Republika!