Niepodległość już zdobyliśmy. Czas na wyzwolenie.

Dzisiejsze święto jest szczególnie ważne z perspektywy socjalistycznej. Po wieloletniej walce socjalistów o niepodległość, okupionej krwią, w 1918 roku udało się postawić pierwszy krok na drodze ku wolności. Właśnie: pierwszy krok. Wolność nie kończy się bowiem na posiadaniu własnego państwa. Wolność od carskiego buta, tak ukochanego przez środowiska narodowe tamtych czasów, nie sprawiła, że robotnicy przestali być wyzyskiwani, nie napełniła garnków mieszkańcom wsi.

Dziś też, choć mamy państwo, które można nazwać „swoim”, musimy zadawać sobie pytanie, na ile jesteśmy wolnymi ludźmi. Na ile możemy pozwolić sobie, na przykład, na odmowę pracy w uwłaczających czy wręcz niebezpiecznych warunkach? Większość z nas nie ma takiego komfortu. I choć czarny orzeł zastąpiony został białym, w koronie lub bez niej, to wciąż jesteśmy zniewoleni na rozmaite sposoby. Choć ludzie pracujący i ich rodziny to zdecydowana większość, na kształt Polski dalej większy wpływ ma garstka oligarchów. Choć dużo więcej jest lokatorów niż właścicieli mieszkań, to jednak aparat państwowy twardo stoi po tej drugiej stronie.

Wolność powinna dawać nam wybór. Tymczasem my wciąż żyjemy z nożem na gardle.