Obsesja gospodarki światowej na punkcie ciągłego wzrostu PKB (produktu krajowego brutto) pcha nas coraz bardziej w szpony katastrofy klimatycznej i zapaści ekologicznej.
Kapitaliści, zaślepieni swoją chciwością, za wszelką cenę próbują wycisnąć jak najwięcej bogactwa dla siebie, zarówno kosztem pracujących, jak i naszej planety. Skutki tego widać już gołym okiem: ocieplenie klimatu, pustynnienie strefy międzyzwrotnikowej, topnienie lodowców, wyjałowienie gleb, susze. Naukowcy od dziesięcioleci biją na alarm i ostrzegają, że zostaje nam coraz mniej czasu. Wielkie korporacje, zamiast w niezbędne zmiany, inwestują w ogromną machinę propagandową, która ma odwracać społeczeństwa od gorzkiej prawdy. Zamiast systemowych, realnych działań korporacje uciekają się do tanich sztuczek PR-owych w rodzaju przemalowywania swojego logo na kolor zielony. Te działania pozorowane, rzecz jasna, nie zmieniają nic. Dalej poruszamy się wzdłuż kursu z najczarniejszych scenariuszy klimatologów.
Niektórzy entuzjaści wolnego rynku roztaczają wizje, w których udaje się oddzielić wzrost gospodarczy od wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Taka wizja jest jednak równie kusząca, co nierealna. Ludzkość emituje coraz więcej, a pozorne spadki emisji gazów cieplarnianych w niektórych państwach związane są głównie z przenoszeniem produkcji za ocean. Żaden ze scenariuszy przewidujący dalszy wzrost gospodarczy nie pozwala na wystarczające ograniczenie emisji, by uchronić się przed najgorszymi skutkami zmian klimatu. Poza ograniczeniami związanymi z emisją gazów cieplarnianych, scenariusz wiecznego wzrostu oznacza też zderzenie z problemem niewystarczającej ilości materiałów takich jak metale ziem rzadkich.
Wzrost PKB nie może być otaczany nabożną czcią. Problemem nie jest zbyt mała gospodarka światowa, tylko niesprawiedliwy podział dochodów i majątku w jej obrębie. Podczas pandemii COVID-19 najbogatszy człowiek świata Jeff Bezos wzbogacił się o ok. 90 miliardów dolarów. Z tej sumy można by wypłacić każdej osobie zatrudnionej w Amazonie jednorazowo 400 tysięcy złotych, a Bezos dalej byłby najbogatszym człowiekiem świata, mającym więcej pieniędzy niż można wydać w ciągu życia. Zwykłym zatrzymaniem wyzysku w jednej firmie można znacząco poprawić jakość życia setek tysięcy ludzi bez zwiększania PKB.
Odejście od logiki wzrostu PKB tworzy też przestrzeń na refleksję i podejmowanie wspólnie decyzji co do kształtu naszej gospodarki. Dzięki temu będzie można poważnie planować likwidację szkodliwych społecznie sektorów gospodarki i rozwijać w ich miejsce takie, które przyniosą nam wszystkim korzyść. Takiej refleksji nad modernizacją gospodarki obecnie brakuje, ponieważ wszelkie wątpliwości zagłuszane są dogmatem wzrostu.
Tylko gospodarka działająca w poszanowaniu naturalnych ograniczeń naszej planety jest w stanie zbudować dobrobyt nasz i przyszłych pokoleń. Aby do tego dojść, musimy jak najszybciej osiągnąć neutralność klimatyczną. Nie umiemy zwiększać PKB bez wzrostu emisji gazów cieplarnianych, dlatego musimy odrzucić mrzonki o „zielonym wzroście”. Możemy jednak się rozwijać i poprawiać jakość życia bez wzrostu PKB. Musimy tylko zerwać z dogmatem.