Socjalizm przyjedzie tramwajem

Masz problem z dojazdem do szkoły, do pracy, do lekarza? Czy może po prostu nie możesz wyjechać ze swojej miejscowości, jak nie masz własnego auta?

Jeśli odpowiedź jest twierdząca, jesteś jedną z osób wykluczonych transportowo w Polsce. Jedną z ok. 14 milionów osób. Do 26% (czyli jednej czwartej) sołectw nie dociera transport publiczny.

Czy tak musi być?

Oczywiście, że nie.

Co zatem zawiniło i spowodowało, że aż tylu ludzi pozbawionych jest możliwości swobodnego przemieszczania się, co znacznie ogranicza ich możliwości i wpływa negatywnie na szanse rozwoju obniżając wydatnie poziom życia.

Otóż, to urynkowienie usług transportowych, likwidacja pozornie niedochodowych połączeń, pozbywanie się części taboru kolejowego, redukcja etatów, stopniowa prywatyzacja PKSów.

Co w tym złego, ktoś powie, skoro nie było popytu, zmniejszono podaż.

Z tym, że wcale nie do końca. Oficjalną strategią PKP było wygaszanie popytu, czyli obniżania atrakcyjności oferty przewozowej i pogarszania parametrów sieci kolejowej. 3 kwietnia 2000 roku zawieszono kursy pociągów na 1028 kilometrach, co ważne, prawdopodobnie nie istniały żadne sensowne kryteria decydujące o tym, które linie mają być zawieszone. Połączenia znikały bowiem nie tylko z linii o niskiej frekwencji, ale także z linii, na których panował w pociągach tłok. Jednym z przykładów takich tras była linia kolejowa z Łap do Ostrołęki, stanowiącej węzeł przesiadkowy w kierunku Białegostoku.

Podobnie rzecz się miała z Pekaesami, na miejsce państwowego przewoźnika wchodzili prywatni przedsiębiorcy z własnymi, wolnorynkowymi stawkami, i własnymi samochodami, o różnym komforcie podróżowania i w różnym stanie technicznym.

Rezultat?

Pogłębiające się wykluczenie transportowe bądź niezbyt przyjazny środowisku naturalnemu transport indywidualny. Innego wyjścia po prostu nie było.

A przecież wcale nie musiało tak być. Z późniejszych analiz przepływu pasażerów wynika, że części linii kolejowych pozbyto się na oślep, spokojnie poradziłyby sobie na „wolnym rynku”. A nawet jeśli nie, czyż nie jest naszym, społeczeństwa, obowiązkiem wspierać rozwój ekologicznego transportu kolejowego oraz zbiorowej komunikacji autobusowej?

Cóż, w naszym wymarzonym państwie socjalistycznym nie mielibyście takich problemów