Zagadka: który temat mógłby zaczynać się od słów „uważaj co piszesz żebyśmy czasem nie wylądowali na ławie oskarżonych”?
Zgadza się, chodzi o reprywatyzację.
Aby umożliwić odbudowę kompletnie zniszczonej działaniami wojennymi Warszawy, w 1945 Bolesław Bierut wydał dekret o nacjonalizacji gruntów stolicy.
Wraz z nastaniem nowej Polski, w 1989r uznano to za działanie bezprawne i zaczęto zwracać działki byłym właścicielom.
Tak zaczął się też koszmar lokatorów tych, odbudowanych ze zniszczeń wojennych lub nowo wybudowanych, budynków.
Nie będziemy szczegółowo opisywać historii przejmowania kamienic, powstało na ten temat wiele opracowań, dostępne są relacje poszkodowanych, jest nawet specjalna strona w Wikipedii a nazwisko Jolanty Brzeskiej, legendarnej działczki ruchu lokatorskiego, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, stało się symbolem nierównej walki lokatorów z kapitałem i w sądach.
Pojawiły się fragmentaryczne rozwiązania, problem jest nagłaśniany, ale tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej jak nie było, tak nie ma.
Patryk Jaki, przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej, która pracowała również nad przygotowaniem projektu ustawy, pojechał do Brukseli sprawować mandat europosła. Przewodniczącym jest obecnie Sebastian Kaleta i nawet złożył 15 czerwca wraz z Pawłem Lisieckim projekt ustawy, z tym że to kolejna „mała” ustawa, ponadto kontekst wyborczy jest aż nadto czytelny.
Żeby była jasność, nie ma nic złego w wykorzystaniu tego tematu w walce wyborczej, zwłaszcza jeśli od tego los lokatorów miałby się stać lepszy. Problem w tym, że kolejna mała ustawa nie niesie znaczącej poprawy.
Pytamy jednak: czy w końcu rządzący znajdą w sobie wolę polityczną aby uchwalić dużą ustawę reprywatyzacyjną i zakończyć raz na zawsze koszmar lokatorów, nie tylko w Warszawie ale i w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu?
Brak kompleksowych regulacji to pole do licznych nadużyć i przekrętów kosztem lokatorów, patrz: Wikipedia.