97 lat temu, 19 listopada 1926 roku, urodził się Tadeusz Kowalik – ekonomista, historyk, specjalista z zakresu ekonomii transformacji. Historia zapamięta go jako najwyrazistszego z krytyków balcerowiczowskich pseudoreform, odpowiedzialnych za ruinę socjalną Polski po 1989 r.
Premier Mazowiecki, na konferencji w 1999 r. w Pałacu Kazimierzowskiego UW, przywitał go słowami: „Witaj, Tadeusz. Podobno głosisz, że ja stworzyłem najbardziej niesprawiedliwy ustrój w Europie!” Ironiczne, zważywszy że już w 2009 r. Mazowiecki sam zgodził się z tą tezą.
W latach 80. i 90. Kowalik odegrał wiodącą rolę w ruchu Solidarności, walcząc u boku robotników o alternatywę dla „prawdziwie istniejącego socjalizmu”, która byłaby kooperatywna i kontrolowana przez samych robotników.
W ciągu następnych dwudziestu lat „rzeczywiście istniejący” socjalizm upadł, „odrodził się” kapitalizm, a Polska znalazła się w kręgu krajów o największych nierównościach na świecie.
Kowalik w książce „wwwPolska Transformacjapl”, starał się odpowiedzieć na pytanie o to, jak mogło się to stać w kraju, który miał kiedyś największy i najbardziej bojowy ruch robotniczy w Europie?
W jego ocenie solidarnościowa rewolucja była „epigońsko-mieszczańska”. Zrezygnowała z wszystkich postulatów, które oryginalnie służyły jej za źródło krytyki wobec ówczesnej władzy, i zrealizowała scenariusze podsunięte jej z zewnątrz, dalece nieprzystosowane do Polski.
Kowalik utrzymywał, że powstały po 1989 r. ustrój w Polsce nie odpowiadał nawet podstawowym kryteriom kapitalizmu liberalno-demokratycznego, którego pierwowzorem miały być systemy północnoamerykańskie i brytyjskie.
Jak pisał Kowalik, brawurowe wejście na drogę powrotu do kapitalizmu zaprzeczało programowi „Samorządnej Rzeczpospolitej”, uchwalonemu na I Zjeździe NZSZZ „Solidarność”; zaprzeczało porozumieniom Okrągłego Stołu; zaprzeczało deklaracji, z jaką do wyborów szedł Lech Wałęsa!
Naczelną osią krytyki Kowalika było wykazywanie, że główne argumenty zwolenników transformacji – pierwszy, że nie było alternatywy, a drugi, że były, tyle, że nierealistyczne – mijały się z prawdą i stanem wiedzy polskich ekspertów okresu transformacji.
Alternatywy nie tylko istniały, czego dowodem mogły być transformacje Węgier i Czech, ale i miałyby legitymację społeczną – na co wskazywało choćby badanie CBOS z 2005, gdzie większość Polaków określała się jako „przegrani ludzie transformacji.”
Co do „braku realizmu” alternatyw trudno nawet poważnie się odnieść, skoro ekspertyzy przedstawiające proces tego, jak Szwecja nie tylko wyszła z kryzysu gospodarczego, ale i przedsięwzięła kroki modernizujące gospodarkę, zostały w Polsce zignorowane.
Cytując: „Nazwijmy więc rzecz po imieniu. To, co Balcerowicz określa jako dynamiczny egalitaryzm, nie jest niczym innym, jak bezalternatywnym, dysfunkcjonalnym elitaryzmem, a zaprezentowana próba zawłaszczenia teorii sprawiedliwości Rawlsa nie ma nic wspólnego z nauką tylko jest rezultatem manipulacji dla osiągnięcia doraźnych celów politycznych.” – Tak podsumowywał „teorię polityczną” Balcerowicza w swojej książce wydanej jeszcze przed śmiercią, „wwwpolska transformacjapl”.