Wykoleiło się prawo azylowe. Szyny były złe, a podwozie też było złe

Stop wywózkom

Choć 15 października Rada Ministrów przyjęła w końcu strategię migracyjną dla Polski, dokument ten jest dowodem, iż podejście rządzących do kryzysu migracyjnego od 2021 roku nie zmieniło się praktycznie wcale. Można nawet odważyć się na hipotezę, że z zapowiedziami dot. zawieszenia prawa do azylu, jesteśmy w jeszcze gorszym miejscu, niż byliśmy wcześniej. A poprzeczka zawieszona była bardzo nisko.

Zgłoszenie przychodzi w okolicach godziny 22:00. Zanim grupa w ogóle ruszy do wyznaczonego celu, auto trzeba najpierw zostawić na chwilę z odpalonym silnikiem, bo okna pokryła solidna warstwa szronu. Do plecaków pakujemy ciepłe ubrania, termos z herbatą, kolejny z zupą, ale przede wszystkim – pełnomocnictwa. To dzięki nim osoby, które potrzebują naszej pomocy, mają szansę wydostać się z lasu. Mają szansę przeżyć.

Od rejonu, do którego mamy się udać dzieli nas spory dystans. Choć staramy się dotrzeć na miejsce tak szybko, jak to możliwe to i tak zjawiamy się za późno. „Naszych” już nie ma, zostali zabrani. Dostajemy wiadomość, że pushbackowano ich na Białoruś. Jednej z osób w trakcie złamano rękę.

Z rozpowszechniającym się jak zaraza populizmem coraz trudniej walczyć. Nastroje społeczne podburzane są regularnie przez media oraz polityków, a inkluzywnej debaty ws. migracji brak. Apele organizacji zaangażowanych w obronę praw człowieka natomiast ignorowane są równie sugestywnie, co niekompetencja wojskowych i strażników granicznych działających na terenie Podlasia.

Prawda niestety jest taka, że migracje były, są i będą. Warto spróbować zrozumieć, że osoby przedzierające się przez concertinę*, przemoczone do suchej nitki po przekroczeniu rzek i bagien, zmagające się z przeróżnymi dolegliwościami po wypiciu zanieczyszczonej wody, nie robią tego z innego powodu niż desperacka pogoń za perspektywą godnego życia. Bo tereny, z których uciekają, są objęte wojną, konfliktem – nierzadko takim, na który kraje tzw. pierwszego świata mają znaczny wpływ. Jakim aktem hipokryzji jest atakowanie później słownie i legislacyjnie tych, którzy zmuszeni są szukać azylu poza granicami własnego kraju. Jakim aktem hipokryzji jest szerzenie narracji, że osoby te przyczyniają się do destabilizacji sytuacji na naszej, czy innej granicy.

To kwestia bezpieczeństwa w kontekście kryzysu migracyjnego poruszana jest najczęściej. Osoby uchodźcze maluje się na marionetki Łukaszenki i Putina, generalizuje się i spłyca problem do międzynarodowych spisków i przepychanek. „Gdzie są kobiety z dziećmi?” „Dlaczego uciekają zazwyczaj młodzi, sprawni mężczyźni?” pytają politycy, mundurowi i wszyscy, dla których jakakolwiek głębsza refleksja w danym temacie są zbędne. Te osoby wypierają myśl, jak niebezpieczna jest to podróż. Ba, nie tylko niebezpieczna, a z roku na rok coraz bardziej niebezpieczna, bo w końcu ten „tor przeszkód” traktowany jest o kolejne „niedogodności”. Nie bierze się pod uwagę faktu, że ci młodzi i sprawni fizycznie mają największe szanse przedostać się z punktu A do punktu B. Że do kobiet z dziećmi czy osób starszych nie podchodzi się przecież ulgowo – nie pomaga się im pokonać żadnych etapów tej drogi. Jak 1 listopada podała na swoich kontach społecznościowych Grupa Granica: „Od sierpnia 2021 roku kryzys humanitarny na pograniczu polsko-białoruskim pochłonął już życie 87 osób”. W tym m.in. 3 grudnia 2021 Kurdyjkę Avin Irfan Zahir będącą wówczas w 24 tygodniu ciąży.

„Rozdarli drut i kazali nam biec,” opowiada o zachowaniu białoruskiego wojska jedna z osób, do której dotarliśmy kiedyś z pomocą. „Nagrywali nas. Mojemu znajomemu złamali chwilę wcześniej nogę”. Niejednokrotnie docierały do nas informacje o okrucieństwie służb po stronie białoruskiej. Niszczą dokumenty, komórki. Polska Straż Graniczna dobrze o tym wie. A jednak notorycznie pada pytanie, dlaczego osoby, które oddajemy w ich ręce, nie zdecydowały się ubiegać o azyl na Białorusi.

Jesteśmy świadkami komicznej wręcz histerii prezentowanej przez ludzi u władzy nt. nielegalnego przekraczania granic przez osoby uchodźcze. W trakcie nieustannego zabiegania o przywrócenie praworządności i ładu w naszym państwie – państwie konstytucyjnym, ale przede wszystkim polskim – nowy rząd z patosem ogłasza chęć pogwałcenia m.in. Konwencji Genewskiej, a także art. 56 Konstytucji RP: prawa do azylu. Niepojęte są pokłady sił rządzących w główkowanie nad odpowiednimi zmianami legislacyjnymi, nowelizacje ustaw.

Podczas gdy „funkcjonuje” tylko jedno polsko-białoruskie drogowe przejście graniczne (Terespol-Brześć), gdy wciąż pushbackuje się ludzi na Białoruś, a wnioski o azyl nie są respektowane, bądź wręcz podkłada się imigrantom dokumenty, których nie rozumieją, żeby sami zgodzili się na wywiezienie za drugą stronę ogrodzenia – czy naprawdę potrzeba tęgiej głowy, by dojść do konkluzji, że granica przekraczana będzie nielegalnie? Że takie rozwiązania tylko potęgują kłopot? Tak jak zostało nakreślone wcześniej: migracje były, są i będą.

Zamiast zainwestować czas i pieniądze w otwarcie większej liczby przejść granicznych, w angażowanie zasobów administracyjnych w celu przyjmowania i rozpatrywania wniosków o azyl na dużą skalę, we wdrażanie sprawnego procesu weryfikacji dokumentów i profili tych, którzy chcą ubiegać się o azyl w naszym kraju, rządzący wolą, żebyśmy zatoczyli koło prowadząc od kilku lat tą samą, antyimigrancką politykę. Jak widać, tego typu podejście nie działa. Co więcej, służy nasilaniu się neofaszystowskiej propagandy i formowaniu się agresywnych bojówek – na polskim przykładzie aktualnie w rejonach takich, jak Podlasie, o których pisałyśmy miesiąc temu.

  • rozkładany drut kolczasty