Pewien szesnastowieczny wenecki rzemieślnik był zafascynowany ideą stworzenia maszyny, dzięki której ludzie mogliby latać. Pewnego dnia, przekonany, że mu się udało, zaniósł swoje urządzenie do biskupa i powiedział: „Patrz, umiem latać!” Wezwany do udowodnienia tego, krawiec wystrzelił na swojej maszynie w powietrze z dachu kościoła i po bardzo krótkim locie spadł na bruk i zginął. A jednak kilka wieków później ludzie rzeczywiście nauczyli się latać.
Tę przypowieść Brechta, który z kolei zaczerpnął ją z książki o historii komunizmu we Włoszech pakistański marksista Tariq Ali zamieścił we wstępie do „Manifestu Partii Komunistycznej” Marksa i Engelsa.
Porażki zrywów rewolucyjnych i prób zbudowania lepszego świata przywołuje się raz za razem jako dowód na to, że socjalizm (bezklasowe, prawdziwie demokratyczne społeczeństwo) jest niemożliwy. Wmawiamy sobie, że klas nie ma. Są co najwyżej tożsamości i style życia. Polityka staje się paplaniną. Jej rytm wyznacza kalendarz wyborczy. Jej cele pozostają miałkie i rozciągają się gdzieś między krytykowaniem bez końca i bez wpływu na rzeczywistość, a równie jałowym „współrządzeniem” z liberałami w nadziei, że nie zjedzą nas faszyści. Ale historia pozostaje historią walk klasowych. Przyznają to w chwilach szczerości nawet oligarchiczne elity kapitalizmu, jak Warren Buffett: „W porządku, istnieje walka klas. Ale to moja klasa, klasa bogatych, prowadzi tę wojnę. I to my wygrywamy”. A my, pracująca większość? Bez pamięci i świadomości, że jesteśmy klasą i podmiotem historii dajemy sobie wmówić, że nie mamy nic do wygrania, bo wystarczy tylko bronić fasady demokracji przed faszystami. I z każdym cyklem wyborczym oddajemy pole i faszystom i kapitałowi. A za kilka lat te same twarze, które doprowadziły do triumfów prawicowego populizmu znów będą nas przekonywać, że musimy je wybrać, żeby zatrzymać pochód prawicowego populizmu. Jeszcze jeden wysiłek…
W opublikowanym w przez Progressive International i przetłumaczonym przez nas na język polski eseju zatytułowanym „Pamięć”* Ammar Ali Jan krytykuje zamazywanie pamięci o minionych buntach, która w kapitalizmie zostaje utowarowiona i którą pozbawia się rewolucyjnego pożytku dla współczesnych projektów emancypacyjnych.
Ideologiczna dominacja reakcyjnej polityki doprowadziła do absurdalnej sytuacji, gdy samo przyznanie się do marzeń o lepszym świecie i pamięci o dawnych walkach o lepszy świat naraża kpiny, a nawet groźby. Dominacja prawicy skłania zarazem lewicę do przyjęcia liberalnej, ahistorycznej perspektywy i pogodzenie się z migotliwością cyklu medialnego, składającego się z nieskończonej sekwencji krzykliwych nagłówków, z których każdy zaprząta uwagę opinii publicznej, ale żaden nie ma żadnych istotnych konsekwencji.
Część antykapitalistycznej lewicy w odpowiedzi przekornie uprawia politykę historyczną jako pozbawioną jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością polityczną nostalgię. T-shirt z napisem „Lenin żyje!” i emfatyczne wywoływanie imion dawnych bojowników o lepsze jutro staje się substytutem realnej politycznej pracy. To też ścieżka donikąd. W najlepszym razie sposób na miłe spędzenie czasu. Ale to margines, jeszcze mniejszy niż ten, który my dziś zajmujemy i na szczęście ograniczony swoim niekończącym się cyklem rozłamów i konsolidacji.
Większa część lewicy odmawia sobie nawet pamięci błędów popełnionych kilka miesięcy temu. Przez najbliższe kilka dni lewica parlamentarna będzie się starała nas przekonać, że eurowybory to kolejne kluczowe wybory w serii kluczowych wyborów i jednocześnie przemilczeć to, że jej kolejne porażki wyborcze niezbicie dowodzą wyczerpania się potencjału budowania projektu politycznego na mimice projektu liberalnego i dodaniu do niego odrobiny empatii. To nie może wystarczyć, bo liberałowie nauczyli się grać językiem empatii i wykorzystywać go do mydlenia oczu klasom pracującym. Prawie każde zdanie wypowiedziane na niedawnej konwencji wyborczej Lewicy równie dobrze mogłoby zostać wypowiedziane na konwencji wyborczej Koalicji Obywatelskiej. Transfery personalne na linii Lewica-KO i Lewica-PiS również pokazują, że o ile można mówić, że upodobnienie się parlamentarnej lewicy do liberałów się udało, to korzyści polityczne z tego są co najmniej dyskusyjne. Za kilka dni znów przyjdzie nam podjąć decyzję, której skutkiem może być co najwyżej mniejsze lub większe oddanie pola liberalizmowi i faszyzmowi. Pozostaje nam cierpliwość i budowanie fundamentów dla polityki, która da szansę na prawdziwą zmianę.
Ammar Ali Jan zauważa, że „Poprzez pozycjonowanie myśli wykraczającej poza logikę kapitału jako niemożliwej, rządząca ideologia eliminuje samą możliwość polityki w czasie, gdy desperacko potrzebujemy debatować nad alternatywami”.
Potrzebujemy wszystkich możliwych narzędzi zmiany politycznej. Może nią być także historia i polityka historyczna. I nie chodzi oczywiście o wybielanie błędów i zbrodni popełnianych w imię socjalizmu czy nostalgię. Ammar Ali Jan podsumowuje swój esej słowami: „W czasach powszechnego zapomnienia sama pamięć o rewolucyjnych walkach z przeszłości jest aktem rewolucyjnym. (…) historia może obrać inną trajektorię, pokonując nostalgię za reakcyjną przeszłością dzięki przywołaniu pamięci tych, którzy odważnie poświęcili się dla bardziej sprawiedliwej przeszłości”. Historia jest pamięcią i zasobem dla ruchu pracowniczego. Jej dokumenty, jak tłumaczone przez nas Apel Komitetu Centralnego do Związku Komunistów”** Fryderyka Engelsa i Karola Marksa i „Program erfurcki” Karola Kautsky’ego*** oraz opublikowana w formie audiobooka „Kwestia taktyczna” Róży Luksemburg**** to skarbnica wiedzy, dzięki której nie musimy za każdym razem na nowo wynajdywać koła. WIEMY, że sojusz robotniczo-burżuazyjny może co prawda być skuteczny w obronie przed zaborcami i przy obalaniu monarchii, ale ponadto jest w dużej mierze bezużyteczny – „Partia robotnicza musi wystąpić w sposób możliwie najbardziej zorganizowany, możliwie najbardziej jednolity i możliwie najbardziej samodzielny, o ile nie chce być, jak w 1848 r., wyzyskana przez burżuazję i wlec się w jej ogonie” (Engels, Marks, „Apel…”). WIEMY, że „Walka proletariatu przeciwko kapitalistycznemu wyzyskowi jest z konieczności walką polityczną” (Karol Kautsky, „Program erfurcki”). WIEMY, że „stałą podstawą naszej walki politycznej pozostaje całokształt naszych żądań” (Róża Luksemburg „Kwestia taktyczna”).
Niedawno minął kolejny rok odkąd komentujemy jako Akcja Socjalistyczna codzienne życie polityczne i uczestniczymy w nim, postulujemy rozwiązania współczesnych problemów, ale też właśnie wspominamy i analizujemy historię walk klasowych. Odruchowy, karny i bezmyślny antykomunizm wypatroszył debatę publiczną i nie tylko pozbawił ją niuansu, ale też uczynił w dużej mierze bezużyteczną dla wszelkiej progresywnej polityki. To się musi zmienić! Mamy nadzieję, że będziecie chciały z nami, czy to w Akcji Socjalistycznej, czy w innych organizacjach, w których już jesteście lub do których dołączycie, szukać sposobów na zmianę trajektorii historii. To nieprawda, że nie mamy nic do wygrania.
* https://progressive.international/blueprint/0b9f65ea-c540-4816-b9e1-97d589cb57ba-memory/pl
** https://akcjasocjalistyczna.pl/apel-komitetu-centralnego-do-zwiazku-komunistow/